Protetyk Jan przemierzał jak co dnia Krakowskie Planty.
Był to szarmancki starszy pan i amant nad amanty.
Tysiące dam błądziło tam, śląc za uśmiechem uśmiech,
W nadziei że ostatni raz Jan je choć wzrokiem muśnie.
A on, ten drań, wśród śmiechu pań, oceniał ich implanty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz